Dwupłytowe wydanie winylowe albumu Chelsea, którego premiera miała miejsce w 2005 roku. Wytwórnia Let Them Eat Vinyl wznowiła album w 2017 roku, na dwóch limitowanych płytach tłoczonych na białym winylu, opakowując je w rozkładaną okładkę typu gatefold. Wydawnictwo ma charakter limitowany i wzbogacone jest 7 nagraniami bonusowymi.
*****************
Bardzo czekałem na ten krążek, bo lubię Chelsea i dałem mu większą szansę na przekonanie mnie do siebie niż niektórym innym płytom. Po kilku przesłuchaniach stwierdzam, że choć grupie udało się zachować własny styl i nagrać niezły album to jednak brzmieniowo niebezpiecznie zbliżyła się ona do wielu innych produkcji wydanych przez brytyjskich weteranów w ostatnich miesiącach. Czasem mam wrażenie, że kompozycje Chelsea wstawione w repertuar innych grup dość skutecznie wkomponowałby się w niego, głównie za sprawą nieco rockowej produkcji (posłuchajcie np. balladowego „Cosy Family Way” z tęsknymi solówkami), która zaczyna stanowić regułę przy premierowych albumach z Captain Oi!. Działa to zresztą także w druga stronę, ale na szczęście głos Gene October’a jest nadal tym, co zespół skutecznie odróżnia od innych. Nowe utwory mają to, co mieć powinny: mocny sound, odpowiednią melodyjność, dobrą produkcję i wiele elementów, które przywołują brzmienie starych krążków, więc w zasadzie, po co ta spinka na wstępie? No nie wiem, może trochę na wyrost, może trochę dla zasady, a może chciałbym, aby jedni z moich ulubieńców zaskoczyli mnie bardziej. Jak słucham „Living In The Urban U.K.”, „Sliding Down A Stream”, „K..L.X.U.”, „Ritalin Kid” czy – największych hitów w moim prywatnym rankingu - „We Don’t Want It” i „And I Love You”, to wiem, że to naprawdę dobre kawałki, ale chciałbym aby były bardzo dobre. Chelsea nagrali dobra płytę i jedyne czego mi tu brak to większego zaskoczenie przy pierwszych przesłuchaniach i odrobiny więcej energii, która być może rozwiałaby wszystkie moje wątpliwości. Tak czy siak warto zgrzeszyć aby dopaść ten album. (Dzidek)