Pochodzący ze Szwecji Erik Jarl jest weteranem industrialu i power electronics. Nagrywa i wydaje muzykę już ponad 20 lat zarówno solo jak i członek projektów takich jak IRM oraz Kaiten. Na albumie zatytułowanym „Hyperacusis” z 2017 roku, Jarl prezentuje swoje nieagresywne oblicze i dźwiękowo eksploruje i interpretuje tytułowe schorzenie.
Album składa się z 2 długich (ok. 20 minut każda) hipnotyzujących kompozycji, które wprowadzają w stan głębokiej sedacji. Drony o wysokiej częstotliwości, pulsacje i oscylacje sprawiają, że wsiąkamy głęboko w nas samych całkowicie izolując się od otaczającej rzeczywistości. Zdajemy sobie sprawę, że to odważne stwierdzenie, ale pierwszy album, jaki przychodzi nam do głowy jako porównanie to Maszyny Czasu Coila.(sic!).
„Hyperacusis” to płyta wymagająca i trzeba jej słuchać w całkowitym skupieniu. Jednak jest absolutnie satysfakcjonująca i ostatecznie sprawia, że przyłapujemy się na tym, że słuchamy jej 4 raz zapatrzeni w ścianę.